niedziela, 24 lutego 2013

rozdział 18

UWAGA! W tym rozdziale pojawiają się sceny erotyczne, za które odpowiedzialna jest tylko i wyłącznie Rokiszja Tomlinson!:) 

09.03.2012r, dom chłopaków.
Kiedy już się ubrałam (we wczorajsze spodnie i wielką koszulkę Zayna)postanowiłam zejść na dół, nie czekając aż Zayn się wyszykuje, bo z tego co słyszałam (z różnych źródeł) trwa to naprawdę długo. Co prawda nigdy tego nie doświadczałam, bo w Polsce Malik postawił na stuprocentową naturalność. Pokonywałam stopnie schodów z wielkim uśmiechem na twarzy (zapomniałam wspomnieć, że podczas pobytu w Polsce ściągnęli mi gips).
- no stary, nareszcie. Słyszałem w nocy, że wróciłeś, ale żeby spać do.. - Niall nie dokończył, bo zobaczył moją drobną postać i szybko do mnie podbiegł, podnosząc i okręcając wokół własnej osi - co tu robisz? I dlaczego masz na sobie koszulkę mojego przyjaciela? Czy ja o czymś nie wiem? - wyszczerzył się poruszając zabawnie brwiami. Zanim zdążyłam wymyślić jakąś sensowną odpowiedź, bo przecież tak właściwie nie wiem, czy mogę nazwać nas parą. Czy mogę powiedzieć chłopakom o tym, co wydarzyło się w Polsce. Nie wiem, czy szanowny Zayn Malik sobie tego życzy i czy to, co mówił mi o Perrie to prawda, czy może kłamstwo, żeby móc mnie sobie omamić. Poczułam czyjeś ręce na biodrach i usta na szyi. Zdziwiłam się, kiedy obróciłam głowę i zobaczyłam twarz Zayna.
- teraz rozumiem już wszystko - wyszczerzył się Horan, wracając wgłąb kuchni, poszliśmy za nim. Poczułam lodowate kuchenne kafelki pod stopami - poczęstowałbym was czymś, ale wybacz Nats nie wiedziałem, ze tu jesteś i zjadłem wszystko sam.
- nic się nie stało - zachichotałam, siadając na krześle i kładąc ręce na stole.

09.03.2012r, godz. 13:36.
dom chłopaków.

- Nats, Zayn dobrze, że jesteście - usłyszałam zadowolony głos Louisa, gdy tylko przekroczyliśmy próg pomieszczenia, zwanego potocznie salonem - moja skromna osoba, razem z nim - wskazał palcem na Nialla - wymyśliliśmy zabawę, która umili nam dzisiejsze popołudnie.
- Louis jesteś nudny - wtrącił się Niall, na co się cicho zaśmiałam, wtulając mocniej w Zayna - po prostu chcieliśmy wam zakomunikować, że dziś bawimy się w chowanego - zakończył swoją przemowę i zaczął skakać po pokoju w mniej więcej taki sposób:





- nie ma mowy, ja odpadam - odparłam, robiąc obrót o sto osiemdziesiąt stopni w celu opuszczenia pomieszczenia i udania się w kierunku mojego byłego pokoju.
- Nats - Zayn złapał mnie za rękę - będzie fajnie - wyszczerzył się - nie daj się prosić.
- dobrze - poniosłam się na palcach, szepcząc mu do ucha - zrobię to dla ciebie.
- więc, Niall szuka - wyszczerzył się Lou - tylko nie podglądaj Horan - warknął, wychodząc z pokoju, ja również to zrobiłam, jednak z o wiele mniejszym entuzjazmem, niż moi towarzysze. Skierowałam się do pierwszej lepszej łazienki, zamknęłam za sobą drzwi, usiadłam na podłodze i czekałam, aż jakiś wybawca obudzi mnie z tego chorego snu albo na coś bardziej realnego, czyli znalezienie mnie przez szanownego Nialla. Nagle drzwi zaczęły się otwierać.
- Niall w końcu, naprawdę nie miała... - nie zdążyłam dokończyć, bo ktoś zatkał mi usta - kim jesteś? - wybebłałam przez rękę, jednak zdążyłam się zorientować zanim "intruz" mi odpowiedział - spadaj, to moja kryjówka - warknęłam, pchając Harrego w kierunku drzwi, jednak na marne, bo usłyszeliśmy głośne: "szukam". Zajęłam swoje pierwotne miejsce, podkulając nogi pod brodę. Harry usiadł obok mnie i położył swoją głowę na moim ramieniu. Początkowo chciałam od razu ją strącić, ale później stwierdziłam, ze to przecież nic złego. Dopiero kiedy Styles zaczął składać pocałunki na mojej szyi zaczęło się robić niebezpiecznie i nieprzyjemnie.
- Harry przestań - warknęłam, jednak nie podziałało - Harry do cholery - powiedziałam nieco głośniej, jednak zatkał mi usta palcem, mówiąc:
- ciszej, kochanie, bo nas znajdą.
- kochanie? Harry, odbiło ci? - poniosłam się i przeszłam na drugi koniec łazienki, jednak na marne, bo Harry poszedł za mną. Jego twarz była coraz bliżej mojej. Jego ciepły oddech owiewał moje usta i szyję. Mimo tego nie wykonałam żadnego ruchu. Nie odsunęłam się. Po prostu siedziałam jak sparaliżowana i czekałam na to, co wydarzy się dalej, chociaż wiem, że nie powinnam. Długo nie musiałam czekać. Harold był tak blisko, że jego policzek, ocierał się o mój. Chwilę później czułam na szyi delikatne muśnięcia.

 - dość - warknęłam i lekko odsunęłam go od siebie, ale Styles zachowywał się jak w transie. Nie reagował na moje słowa. Przywarł do mnie. Przycisnął mnie do pralki i zaczął całować jak szalony. Jego dłonie wędrowały natarczywie po moich plecach, aż wreszcie spoczęły na tyłku. Opierałam się i próbowałam go odepchnąć, ale nie miałam szans, był silniejszy. Uznałam, że wyrywanie nie ma sensu, więc uległam. Harry szybko to wyczuł i złapał mnie za uda, po czym podniósł do góry, ciągle mnie całując. Posadził mnie na pralce i spojrzał na mnie. Patrzyłam w jego zielone tęczówki i wręcz widziałam, jak pożądanie pali go od środka. Złapał moją twarz w swoje dłonie i uśmiechnął się do mnie. Pocałował mnie delikatnie w usta i z powrotem przeniósł wzrok w moje oczy.
- Harry, Niall nas szuka - jąkałam ledwo dysząc - w każdej chwili może przyjść tutaj Zayn - miałam nadzieję, że te słowa coś pomogą, jednak on tylko jęknął przytakująco i dalej robił swoje. Całował zachłannie moje usta i szyję, powoli zsuwając z moich ramion bluzkę. W końcu ściągnął ją całkiem, na co szeroko się uśmiechnął widząc mój brak sprzeciwu. Widząc radość wymalowaną na jego twarzy zrobiłam to samo i zrobiłam coś, czego nie powinnam. Sama doprowadziłam do naszego kolejnego pocałunku. Całowałam go coraz bardziej zachłannie. Harry w błyskawicznym tempie odpiął mój stanik, który sam się zsunął z moich piersi. Nie wiem dlaczego, ale nie krępowałam się. Jego usta przyssały się do mojej szyi, po chwili zjeżdżając w dół. Zatrzymał się na chwilę w zagłębieniu między piersiami, po czym zjechał jeszcze niżej. Zatrzymał się, kiedy dotarł do moich spodni. Uśmiechnął się do mnie łobuzersko, po czym podał mi dłoń, pomógł mi zejść z pralki i ściągnął ze mnie spodnie. Zostałam w samych majtkach. Harry ponownie chciał mnie pocałować, jednak tym razem mu nie pozwoliłam. Chciałam zdjąć z niego jego spodnie, jednak nie wszystko poszło po mojej myśli. Zamek od spodni Harolda się zaciął, na co zaczęłam się cicho śmiać, a sam Harry spalił niezłego buraka. Jednak złość jaka emanowała od niego, przez to wydarzenie spowodowała, że dał radę ściągnąć je sam, bez rozpinania rozporka. Kiedy już to zrobił, znów przyozdobił twarz seksownym uśmieszkiem i znów zaczął mnie całować. Nagle poczułam jego dłoń w swoich majtkach, ale nie przeszkadzało mi to. Zarzuciłam swoje ręce na jego szyję i przysunęłam się jak najbliżej niego. Harry po chwili zdjął ze mnie majtki i delikatnie położył na ziemię. Zdezorientowana patrzyłam, dlaczego się ode mnie oddala, ale po chwili zrozumiałam. Musiał przecież zrobić to samo. Na początku się przestraszyłam, bo przyrodzenie Stylesa zdecydowanie nie należało do tych najmniejszych, ale nie spanikowałam. Przyozdobiłam twarz kokieteryjnym uśmiechem i czekałam na jego dalszy ruch. Harry pochylił się nade mną i czule pocałował w usta, jednak nie wiedziałam, że to co miało nastąpić, nastąpi tak szybko. Harry odchylił lekko moje nogi i wszedł we mnie. Stłumiłam w sobie ból, jaki spowodował mi tym czynem, jednocześnie pozbawiając mnie dziewictwa.

- halo! Nati, Harry! Jesteście tam? - usłyszałam głos Nialla za drzwiami.
- kurwa - warknęłam.
- kurwa - powtórzył Harry, jednak po chwili dodał - tak Niall, nic nam nie jest - warknął wkurzony Harry - dokończymy później - szepnął mi na ucho ubrał się i wyszedł. Zostawił mnie oszołomioną w łazience. Zostawił mnie z tym wszystkim samą. Nie miałam pojęcia, co mam teraz ze sobą zrobić.

DZIĘKUJĘ ROKSANIE, bez niej nie powstałby ten rozdział. Buziaki mała;*
p.s. zerknijcie do zakładki "główna bohaterka". Pojawiło się tam kilka nowych zdjęć:)

środa, 13 lutego 2013

rozdział 17

          Miałam dziś ochotę poleniuchować. Tak banalne, proste? Jednak z Zaynem niemożliwe do wykonania. Warczący dźwięk silnika zdecydowanie z minuty na minutę pogarszał mój wcześniej dobry humor. Pewnie teraz chcielibyście zadać mi pytanie dokąd jedziemy, otóż sama nie wiem. I nie myślcie sobie, ze nie próbowałam się dowiedzieć. Próbowałam! I to nie raz, nie dwa, a zdecydowanie więcej, ale Zayn (podobnie jak Harry) jest zdecydowanie zbyt uparty. Bezsilna oparłam głowę o szybę i wsłuchując się w ciche dźwięki Queen zasnęłam na dobre (szczerze mówiąc, nawet nie wiem kiedy).
godzinę później, ten sam dzień.
Lotnisko w Szczytnie.
- hej, pobudka! Jesteśmy na miejscu - usłyszałam cichutki głos połączony z delikatnym buziakiem.
- mm, gdzie jesteśmy? - spytałam zachrypniętym głosem. Rozejrzałam się dookoła i ujrzałam lotnisko. Nasze pobliskie, polskie lotnisko. Przybrałam zdeozorientowany wyraz twarzy i spojrzałam z powrotem pytająco na Zayna.
- a nie widać? - wytknął mi język - wyjdziesz sama, czy mam cię zanieść leniuchu?
- jak mnie nazwałeś? - uniosłam pytająco brew.
- chodź - złapał mnie za rękę - leniu - dodał po chwili. Energicznie wyskoczyłam z samochodu i dźgnęłam Zayna w bok. Ten tylko delikatnie i tajemniczo się uśmiechnął i pociągnął za sobą na wielką płytę lotniska.
08.03.2012r, godz. 19.36.
Londyn.

- jeszcze trochę, prosto. No i jesteśmy na miejscu - Zayn kierował mną, jednocześnie ciągnąc mnie za rękę. Pewnie tylko dlatego, żeby nie dopuścić mnie do głosu i przez przypadek nie wygadać się, gdzie mnie zabiera. Jednak po okrzykach dobiegających z wielkiej hali, przed którą właśnie staliśmy wiedziałam, że będzie to coś niesamowitego. W ogóle. Zauważyliście jaki ten człowiek jest niesamowity? Po pierwsze: ponownie zabrał mnie do Londynu. Nie ważne, że nie mam nawet skarpetek na zmianę i ani grosza przy sobie. Naprawdę nieważne. Po drugie: sprawił, że czuję się cudownie i w końcu pozbyłam się tego okropnego, melancholijnego humoru, po trzecie: ma dla mnie (pewnie cudowną) niespodziankę, a po czwarte: sprawia, że zapominam o całym świecie. Chwilami nawet o Perrie. Szczerze mówiąc długo mi tłumaczył na temat ich związku. Teraz rozumiem wszystko, dosłownie wszystko. Zayn musi być dla niej miły, bo taki jest wymóg managementu. Proste, a zarazem jak skomplikowane. Nie rozumiem tego, jak można narzucać komuś fałszywe uczucia?
          Podeszliśmy do mężczyzny przy kości. Zayn szepnął mu coś na ucho, po czym ten wpuścił go do środka przy okazji mierząc mnie obleśnym wzrokiem, przez co ścisnęłam dłoń Zayna jeszcze bardziej, na co ten się tylko szeroko uśmiechnął. Niepewnie rozglądałam się dookoła. Pomimo tego, że na początku to miejsce wydawało się być przyjazne, teraz zmieniłam zdanie o sto osiemdziesiąt stopni.
          Szliśmy długim korytarzem. Kurczowo trzymałam dłoń Zayna, dodawało mi to odwagi. A na samą myśl, że on i ja. Że my, razem - na mojej twarzy pojawiał się jeden wielki uśmiech. W końcu weszliśmy do wielkiej sali. Jak się okazało to to było tą niespodzianką. Mnóstwo pozytywnych ludzi w zielono-żółto-czerwonych czapkach, z flagami w rękach.
- pamiętasz? Mówiłaś, że mi nie wybaczasz więc postanowiłem ci to jakoś zrekompensować - wyszczerzył się mulat.
- naprawdę? Zabrałeś mnie tutaj specjalnie na koncert Damiana? - nie czekałam na odpowiedź, rzuciłam się chłopakowi na szyję jednocześnie całując go w usta.
- czekaj - nie zdążyłam zorientować się, co Zayn do mnie powiedział, a oślepiło mnie światło flesza - sprawdź twittera - dodał po chwili. Przez moment patrzyłam na niego jak na idiotę, jednak widząc jego brak reakcji, wyciągnęłam telefon z kieszeni i:




- jesteś nienormalny, wiesz? Co powiesz ludziom z managementu?
- tym się nie martw i patrz tam - obróciłam się o jakieś dziewięćdziesiąt stopni i akurat na scenę wbiegł Damian Marley wraz ze swoim chórkiem.
- hi everyone! - zaczął Marley, przebijając się przez pierwsze dźwięki piosenki. Nigdy nie mogłam pojąć jego fryzury, ale wyglądał niesamowicie. Nagle poczułam jak ktoś mnie obejmuje z tyłu, obróciłam niepewnie głowę, ale zobaczyłam uśmiechniętą twarz Zayna. Splótł swoje ręce wokół moich bioder. Posłał mi pytające spojrzenie, tak jakby czekał na moje pozwolenie, jednak kiedy tylko zobaczył mój szeroki uśmiech ścisnął mnie mocniej, całując w głowę.
            Przez początek koncertu wspólnie bujaliśmy się w piękne reggaeowe dźwięki. Nigdy, ale to przenigdy nie pomyślałabym, że taki ktoś, jak Zayn Malik może choć w małym stopniu lubić taki rodzaj muzyki. Jak widać: pozory mylą. Wszystko byłoby okej, gdyby nie jakiś chłopak, który bezczelnie stanął przed nami tym samym zasłaniając mi całą widoczność. Zayn był o jakąś głowę wyższy ode mnie więc nie miał z tym jakiegoś większego problemu. Na szczęście wszystko zmieniło się w momencie, kiedy Zayn wziął mnie na tak zwanego barana. Oczywiście ignorował moje liczne protesty. Moim oczom ponownie ukazała się cudowna postura Damiana, a ja znów mogłam w spokoju rozkoszować się jego cudownym głosem.
dom chłopaków, godzina 23.20
- colud you be lovee - śpiewałam wchodząc do posiadłości chłopaków.
- cii, Nati. Rano zrobimy chłopakom niespodziankę, przecież nikt nie wie, że tu jesteś.
- jestem twoją tajemnicą? - zachichotałam.
- tylko moją - Zayn zaśmiał się razem ze mną, dając mi delikatnego całusa - a teraz leć do pokoju, ja zaraz przyjdę - automatycznie skierowałam się do mojego pudrowego pokoju, stęskniłam się za nim, a szczególnie za jego szafą, za którą robiło jedno, osobne pomieszczenie.
09.03.2012r, dom chłopaków.
Przebudziłam się. Leniwie poniosłam powieki, a widok, który zastałam automatycznie przyprawił mi wielki uśmiech na twarzy.




           Cichutko i delikatnie się podniosłam, przykrywając dokładniej Zayna kołdrą i udałam się do łazienki. Wzięłam prysznic i dopiero wtedy zorientowałam się, że nie mam przy sobie żadnych ciuchów. Owinęłam się ręcznikiem i wróciłam do śpiącego Malika, który w gruncie rzeczy już nie spał, a kiedy mnie zobaczył na jego twarzy zagościł jeden wielki uśmiech.
- mmm, taki widok z rana - wyszczerzył się.
- przestań - podeszłam bliżej, uderzając go w bok i chciałam coś dodać, jednak ten uniemożliwił mi tego, bo zamknął mi usta pocałunkiem - daj mi jakąś koszulkę, bo nie mam w co się ubrać - dodałam, kiedy skończyliśmy.
- jak dla mnie możesz chodzić tak cały dzień - uniósł zadziornie brew do góry.
- oczywiście panie Malik i do chłopaków też mam zejść w takim stanie?
- oczywiście panno Zawadzka - powiedział ze śmiesznym akcentem - jeżeli zejdziesz w mojej koszulce to wcale nie będzie to wyglądać dwuznacznie - zaśmiał się.


1) dziękuję Mai za przeróbkę zdjęcia, bo pewnie gdyby nie ona to dziś by go tu nie było. Jestem zdecydowanie zbyt leniwa.
2) Trzymajcie jutro za mnie kciuki na chemii!:)
3) JAK WAM SIĘ PODOBA NOWY WYGLĄD BLOGA? ;>

niedziela, 10 lutego 2013

rozdział 16

          Obudziły mnie delikatne pocałunki składane na moim ramieniu. Leniwie podniosłam powieki, żeby zobaczyć kto jest sprawcą mojej pobudki.
- cześć - usłyszałam zadowolony głos Zayna, gdy tylko otworzyłam oczy.
- jesteś bez serca - burknęłam, naciągając na głowę kołdrę. Jestem jedną z tych osób, które za odrobinę snu są w stanie oddać wszystko więc chciałam iść spać dalej, nie zważając na nic.
- wstawaj, nie po to tu do ciebie przyjechałem, żebyś cały czas spała, księżniczko - usłyszałam stłumiony głos Zayna. Niechętnie się odkryłam. Dalej kucał przed moim łóżkiem, wpatrując się we mnie. Po chwili jednak gwałtownie się zerwał i wyszedł z pokoju. Nie zwróciłam na to uwagi, bo zdążyłam się przyzwyczaić do czego, że cała piątka ma nierówno pod sufitem więc poszłam do łazienki się ogarnąć.KLIK. Musiałam dziś wyglądać jak człowiek. Obiecałam wczoraj Zaynowi, że dziś oprowadzę go po okolicy.
         Poszłam do kuchni, bo tam prawdopodobnie znajdowali się wszyscy. Zdziwiłam się, gdy zobaczyłam samego Malika, na dodatek w fartuchu mojej mamy. Od razu do moich nozdrzy dobiegł cudowny zapach jajecznicy i świeżej kawy.
- gdzie reszta? - spytałam zdziwiona zastanym widokiem.
- rodzice w pracy, Monika w szkole - powiedział uśmiechnięty.
- szkoła - jęknęłam - mama mnie zabije.
- rozmawiałem z nią. Do końca tygodnia masz wolne - powiedział, obracając się do mnie tyłem. Nie czekając długo podbiegłam do niego i przytuliłam się do jego pleców.
- dziękuję - szepnęłam mu na ucho. Zayn obrócił się do mnie i wodził wzorkiem po mojej twarzy. Podniosłam się na palcach i złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek. Nie mam pojęcia co mną kierowało. Nawet przez moment zdołałam zapomnieć o Perrie. Zayn złapał moją twarz w swoje wielkie dłonie i odwzajemnił pocałunek. Kiedy skończyliśmy, obróciłam się o sto osiemdziesiąt stopni i opuściłam pomieszczenie. Poszłam do salonu i zajęłam wygodne miejsce przed telewizorem. Chłopak po chwili do mnie dołączył, przynosząc mi gorącą kawę, której szczerze mówiąc zapomniałam wziąć z kuchni i śniadanie.
- jesteś cudowny - szepnęłam i zabrałam się za konsumpcję posiłku. Byłam tak zajęta jedzeniem, że na początku nawet nie zauważyłam, że Zayn nic nie tknął tylko cały czas wpatrywał się we mnie.
- czemu nie jesz?
- twój widok jest bardziej interesujący. Jesz jak mała świnka - zaśmiał się.
- ej! Spadaj! - odłożyłam talerz i pokurczyłam nogi pod bronę. Miało to mu uświadomić, że jestem obrażona.
- masz - podał mi kawę, dalej się śmiejąc. Wzięłam ją bez słowa więc ten kontynuował - chyba nie obrazisz się za taką głupotę - nie odpowiedziałam - no dobra, obrażasz się więc będę musiał cię ładnie przeprosić - chłopak przybliżył się do mnie, położył swoją dłoń na moim policzku, jednak widząc mój brak reakcji musnął delikatnie moje usta. Dalej nie reagowałam więc tak jak gdyby nigdy nic zapytał: to co oglądamy? Wzruszyłam ramionami na znak, że nie wiem więc chłopak sam wziął pilota i zaczął przełączać kanały.
- nic nie rozumiem - jęknął, na co zaśmiałam się cichutko. W głębi duszy cieszyłam się z tego, bo wiedziałam, że pod tym względem będzie zależny teraz tylko i wyłącznie ode mnie. W końcu Malik znalazł jakiś muzyczny program.
- mogę prosić panią do tańca? - pokłonił się przede mną.
- nie ma szans - pokurczyłam nogi jeszcze bardziej - nie umiem tańczyć.
- chodź - szarpnął moją rękę tak, że mimo tego, że nie chciałam musiałam się podnieść. Akurat leciał Bruno Mars (klik), na samo wspomnienie z samochodu się uśmiechnęłam. Zayn objął mnie wokół bioder i przybliżył do siebie, jak najbardziej mógł. Zaczęliśmy bujać się w rytm piosenki.
- cause my heart breaks a little when I hear your name - szepnął do mojego ucha, uśmiechnęłam się, położyłam głowę na jego ramieniu. Kiedy piosenka się skończyła chciałam się wyrwać z jego uścisku, jednak nie udało mi się to.
- puść - jęknęłam.
- pod warunkiem, że zabierzesz mnie na spacer - wyszczerzył się.
- muszę? - zapytałam z miną niewiniątka - bo wiesz, tutaj naprawdę nie ma co zwiedzać.
- nie wykręcaj się - wyszczerzył się - ubierzesz się sama, czy ja mam cię ubrać?
- sama - zachichotałam.

07.03.2012r, godz. 13:58.
park w Jesionkach.

- sam widzisz - zaczęłam - nie ma tu żadnych atrakcji.
- lubię takie miejsca.
- nie żartuj, tego nie da się lubić.
- jest tu tak cicho i spokojnie.
- to akurat prawda, ale jest to spowodowane tym, że tutaj mieszka może z góra sto osób więc wiesz..
- wiem - wyszczerzył się - musimy wracać do domu?
- a co?
- chciałbym cię gdzieś zabrać. Kino, tak! Chciałbym cię zabrać do kina - uniósł zadziornie brew.
- właśnie dlatego nie lubię tej miejscowości. Nie ma tu kina, nie ma tu nawet dobrej pizzerii - jęknęłam zniesmaczona.
- cóż, będziesz musiała wystarczyć mi ty - wyszczerzył się, łapiąc mnie za rękę. Poczułam się dziwnie. Z jednej strony cieszyłam się, ale z drugiej to dziwne uczucie, że to niestosowne.
- puść - warknęłam po chwili.
- dlaczego?
- bo tutejsi mieszkańcy wyrobią sobie o nas złe zdanie.
- jakie? - zapytał zdziwiony.
- że jesteśmy parą.
- ale nie jesteśmy, przecież mnie nienawidzisz - zaśmiał się.
- zdecydowanie.
- zdecydowanie - powtórzył, mocniej ściskając moją dłoń i dając mi całusa. Zachichotałam cicho. Trzymając go za rękę, nie chciałam niczego więcej. Mogłam wtedy żywić się jego miłością. Ciało ogrzewać jego obecnością, bo gdy tylko się do mnie przybliżał temperatura mojego ciała momentalnie rosła. Pragnienia zdobywać jego pocałunkiem. To dość dziwne, że na swojej drodze spotykamy setki osób, które są dla nas całkowicie obojętne. Aż w końcu spotykamy tą jedną. Jedną, która zawróci nam w głowie. Jedną, po za którą nie widzisz świata. Jedną, za którą jesteś w stanie oddać życie. Jedną, którą obdarzasz miłością. Jedną, która odmienia twoje dotychczasowe życie. Teraz i na zawsze.

pare godzin później, dom Natali w Jesionkach.
- no w końcu jesteście - krzyknęła mama, zmierzająca w naszym kierunku. Szybko wyrwałam dłoń z uścisku chłopaka, robiąc się czerwona na twarzy - obiad gotowy, chodźcie.
Ruszyłam jako pierwsza, zostawiając mamę i Zayna z tyłu.
- no, no chłopie - mama poklepała Zayna po ramieniu - czy to już tak na poważnie?
- MAMO! - warknęłam, obracając się w jej kierunku.
- spokojnie Nats - uśmiechnął się Zayn - tak. Myślę, że tak. O ile ta złośnica się zgodzi - wytknął mi język. Nie odpowiedziałam, z wkurzoną miną usiadłam przy stole. Po jakiś pięciu minutach Zayn gwałtownie się podniósł i wyszedł. Wyglądało to tak, jakby poszedł za potrzebą fizjologiczną. Poszłam za nim. Stał na korytarzu i rozmawiał z kimś przez telefon. Tak kochanie, wracam w sobotę. Przecież wiesz, że to moja praca. Ten wywiad jej naprawdę bardzo ważny.
- wywiad? - odezwałam się, na co ten odskoczył i mówiąc tylko krótkie:
zadzwonię później, podszedł do mnie.
- to nie tak jak myślisz.
- a jak? Jak do cholery? Okłamałeś mnie! - łzy zaczęły napływać do moich oczu. Ale byłam silna, nie pozwoliłam im wypłynąć na wierzch.
- nie zachowuj się jak nasze rozwydrzone fanki, które myślą, że mogą wszystko - warknął, łapiąc mnie za ramię - pamiętaj, ty masz to, czego ona nie ma.
- co?
- moje serce.

pytania:

Obserwatorzy